Archiwa tagu: film

Duke of Burgundy – reguły pożądania

UWAGA – mogą być pewne SPOJLERY. Obejrzałem w końcu Duke of Burgundy. Niestety ogólnie na minus. Na pierwszy rzut oka, jest to opowieść o perwersyjnym związku (Pani/służąca) dwóch kobiet.

duke of burgundyW rzeczywistości o tym, jak wygląda relacja dwóch osób, w której jedna odczuwa silne dążenia, w uproszczeniu nazwijmy je masochistycznymi (nie dosłownie w sensie odczuwania bólu, ale poniżenia), a druga zgadza się wejść w odpowiednią rolę (srogiej Pani, co rzuca biednej sprzątaczce papierki po cukierkach na podłogę, wykazując pogardę dla jej pracy).

Plus za pokazanie tematu od tej strony, bo chyba nie spotkałem się w kulturze z dziełem mierzącym się z tym dokładnie problemem – wchodzenia (przez kogoś, kto tego nie czuje) w rolę tylko po, by uczynić drugą osobę szczęśliwą.. i radzenia sobie z tą sytuacją.

Drugi plus za świetną pracę światłem. Szczególnie w początkowych i końcowych ujęciach. Wspaniała robota.

No i na tym chyba plusy się kończą. Momentami miałem wrażenie że oglądam zbiór jakichś luźno powiązanych scen, nie tworzących jednej całości. Fabuła nie potrafi wciągnąć i zaangażować odbiorcy (no, mnie przynajmniej), tak że losy głównych postaci pozostają w sumie obojętne. Sceny nie budują napięcia erotycznego, a postaciom brakuje głębi. Ogólnie mam wrażenie jakiejś bezideowości.

Czy oglądać? Tylko jeśli bardzo się nudzicie.

Bitter Moon – Gorzkie Gody Polańskiego

Obejrzałem po raz drugi po latach. Dobry i mocny film. Sprawna reżyseria, dobry, oryginalny scenariusz i dobre aktorstwo. I wejście w tematykę perwersji – głębsze niż w 90% filmów które tematu dotykają. Fabuła jest autentyczna – w sensie takim, że nie składa się z posklejanych na siłę ogranych schematów, jak to często bywa  w Hollywood.

Perwersje przedstawione są jako mechanizm obronny pojawiający się w sytuacji wygasania namiętności w związku. W punkcie w którym zaczyna się wyczerpywać naturalna, pierwotna namiętność i fascynacja, pojawiają się fetysze, dominacja i uległość, jako sposoby na urozmaicenie, na podtrzymanie seksualnego przyciągania.

Potem stają się one jakby protezą faktycznego związku, kiedy namiętność wygasła już całkowicie, bohaterowie mimo wszystko utrzymują relację opartą już tylko na dominacji i poniżeniu jednej strony przez drugą. W końcu dominacja jako zemsta.

Dobrze przedstawiony jest cały proces przemiany relacji bohaterów. Nie ma w tym sztuczności, jaką często można spotkać w filmach dotyczących relacji damsko-męskich, a w szczególności takich gdzie pojawia się erotyka.

O czym ostatecznie mówi ten film? Dla mnie to w całości film o braku miłości. O tym, że namiętność nie jest tym samym co miłość. I dobrze pokazuje, że kiedy nie ma miłości, namiętność staje się dla człowieka największym transcendentalnym doświadczeniem w życiu. Być może jedynym które pozwala mu przekroczyć poczucie „ja”, poczuć się częścią czegoś większego niż on sam.  I kiedy zatraca się w nim, nie mając jednocześnie oparcia w uczuciach wyższych, może doprowadzić go upadku – stopniowego, lub gwałtownego.

A drugi aspekt braku miłości, to co się stało z Mimi, po tym, jak Oscar ją odtrącił. Ona twierdziła że nadal go kocha – i jest to tak przedstawione, że to jest przyczyną dla której pozwoliła się kompletnie zniszczyć. Mnie nasuwa się pytanie – czy można kogoś autentycznie obdarzyć miłością, jeśli się nie kocha samego siebie? Według mnie nie, i to co skłoniło ją by zostać w tej relacji, również nie było miłością.

Tak czy inaczej film wciąga i przedstawiając skrajne sytuacje wzbudza ciekawe pytania. Warto obejrzeć.