UWAGA – mogą być pewne SPOJLERY. Obejrzałem w końcu Duke of Burgundy. Niestety ogólnie na minus. Na pierwszy rzut oka, jest to opowieść o perwersyjnym związku (Pani/służąca) dwóch kobiet.
W rzeczywistości o tym, jak wygląda relacja dwóch osób, w której jedna odczuwa silne dążenia, w uproszczeniu nazwijmy je masochistycznymi (nie dosłownie w sensie odczuwania bólu, ale poniżenia), a druga zgadza się wejść w odpowiednią rolę (srogiej Pani, co rzuca biednej sprzątaczce papierki po cukierkach na podłogę, wykazując pogardę dla jej pracy).
Plus za pokazanie tematu od tej strony, bo chyba nie spotkałem się w kulturze z dziełem mierzącym się z tym dokładnie problemem – wchodzenia (przez kogoś, kto tego nie czuje) w rolę tylko po, by uczynić drugą osobę szczęśliwą.. i radzenia sobie z tą sytuacją.
Drugi plus za świetną pracę światłem. Szczególnie w początkowych i końcowych ujęciach. Wspaniała robota.
No i na tym chyba plusy się kończą. Momentami miałem wrażenie że oglądam zbiór jakichś luźno powiązanych scen, nie tworzących jednej całości. Fabuła nie potrafi wciągnąć i zaangażować odbiorcy (no, mnie przynajmniej), tak że losy głównych postaci pozostają w sumie obojętne. Sceny nie budują napięcia erotycznego, a postaciom brakuje głębi. Ogólnie mam wrażenie jakiejś bezideowości.
Czy oglądać? Tylko jeśli bardzo się nudzicie.